• Dzisiaj jest czwartek, 28/03/2024

    Dzisiaj są imieniny: Anieli, Sykstusa, Jana

  • idź do oficjalnego portalu Unii Europejskiej
strona główna
03 / 12 / 2020

"Święta po bestwińsku" - część 1

Święta po bestwińsku

Część 1 – czas przygotowania

                O bożonarodzeniowych tradycjach naszego regionu przypominał co roku zespół „Bestwina”, tematyczne zajęcia odbywały się również w muzeum im. ks. Z. Bubaka. Pandemia sprawiła, że kontakt z kulturą ziemi bestwińskiej został dla jej miłośników w znacznym stopniu ograniczony. W nowym cyklu artykułów przybliżamy więc świąteczne zwyczaje obecne dawniej i dziś w domach mieszkańców Bestwiny, Bestwinki, Janowic i Kaniowa.

                Przygotowanie do Bożego Narodzenia tradycyjnie rozpoczynało się wraz z początkiem Adwentu. Na ten czas bardzo czekano, był on bowiem okresem wytchnienia i odpoczynku tak dla ziemi, jak i dla ludzi oraz zwierząt. Kończyły się wszystkie prace polowe i wreszcie można było spędzić więcej czasu z rodziną. Zajęcia przenosiły się do izby: kobiety przędły, haftowały, tkały, zajmowały się skubaniem pierza. Mężczyźni naprawiali lub wytwarzali narzędzia gospodarskie. Andrzej Wojtyła z Muzeum Regionalnego zauważa, że mogli oni także zająć się wyrobem drewnianych zabawek dla dzieci.

                Autor monografii Bestwiny, ks. Zygmunt Bubak, pisze: Przed świtem w Adwencie spieszyli ludzie na roraty. Zdarzało się czasem (w opowiadaniach), że ktoś za wcześnie wybrał się na to nabożeństwo i przyszedł pod kościół wtedy, kiedy zegar na wieży wybijał północ. W Adwencie nie urządzano w ogóle żadnych zabaw. Od św. Łucji (13. 07) robiono po domach stołeczki, codziennie jedną część. Ten stołeczek trzeba było zabrać na pasterkę w wigilijny wieczór. Siedząc wtedy na nim można było zobaczyć w kościele czarownicę.  W tym samym okresie zbierano w kościele patyki, tzw. uobliczki, które układano za piecem i palono nimi w piecu w dzień Bożego Narodzenia,  wierząc, że wtedy zjawi się w domu czarownica.

Najmłodsi z radością (ale i ze strachem) wyczekiwali na wizytę Świętego Mikołaja. Ubrany w tradycyjne szaty biskupie dostojny gość grzeczne dzieci obdarowywał słodyczami, owocami, drobnymi zabawkami, medalikami lub obrazkami świętych. Te niegrzeczne otrzymywały rózgi, obierki czy też inne przedmioty mające skłonić je do poprawy zachowania. Dziś Mikołaj stał się bardziej wyrozumiały, podczas muzealnych zajęć w kilku ubiegłych latach każdy ich uczestnik – bez wyjątku -  otrzymał od niego miłą niespodziankę. Mikołajkowe imprezy miały miejsce w szkołach, w bibliotece, nie można zapomnieć o organizowanym z tej okazji turnieju piłkarskim w Kaniowie.

                Stosunkowo nowym u nas zwyczajem jest wieniec adwentowy. Co prawda na niemieckim obszarze językowym znany był od XIX wieku (pomysłodawcą w 1839 r. był pastor ewangelicki Johann Hinrich Wichern), ale w naszych kościołach i w domach upowszechnił się na dobre dopiero w ostatnich latach. Niemniej materiały użyte do jego wykonania są jak najbardziej tradycyjne. Zielone gałązki jodły czy świerku symbolizują nadzieję na zbawienie, chronią od działania złych duchów. Oprócz tego do dekoracji stosuje się owoce dzikiej róży, głogu, jemiołę oraz szyszki. Najważniejsze jednak są cztery świece, po jednej na każdą adwentową niedzielę. Kolor świec różnił się w zależności od domu, w tych bogatszych spotykano czerwone, w biedniejszych – białe. Najbardziej istotne jest wszakże światło: oznacza nadzieję rychłego nadejścia nowonarodzonego Chrystusa. Liczbę czterech świec można odczytywać także w odniesieniu do znanych z kolędy „czterech tysięcy lat” wyczekiwania. Innego rodzaju świeca to ta  roratnia, ozdobiona błękitnym materiałem. Odnosi się ona do Maryi i na naszym terenie była znana i ustawiana wcześniej od wieńca.

Na zdjęciach: wieniec adwentowy z Muzeum Regionalnego im. ks. Zygmunta Bubaka

Sławomir Lewczak

GALERIA ZDJĘĆ

  • logotyp partnera
  • logotyp partnera
  • logotyp partnera